Jak ćwierkają coraz głośniej brukselscy europosłowie i inni bywalcy tamtejszych salonów, Donald Tusk, znany z seksualnych podbojów w Polsce, zadbał, aby i tam mieć coś na boku. Właściwie to w innym miejscu bardziej po środku, bo robota na dłuższą metę nudna i monotonna. Ciągłe spotkania, klapy i intrygi, a wiadomo, że Donald lubi tęgo pochlać i puknąć jakiś nowy towarek. Piszę to obowiązującym w tej koterii językiem znanym z afer taśmowych, które nie wiedzieć dlaczego nie ujawniły licznych w politycznym świadku skandali seksualnych: dupczenia w pokojach sejmowych dziwek na telefon czy zaliczania kurewek w luksusowych podmiejskich burdelach w Konstancinie czy w okolicach Zalewu Zegrzyńskiego.
Proszę państwa, co do tego, to jest pełna zgoda. Totalne milczenie mediów i pismaków oraz dużych portali wszystkich liczących się opcji politycznych, od „Naszego Dziennika” po „NIE” Urbana. Łajdactwo, dziwkarstwo tak powszechne w tym światku nie dostaje się do mediów. Nikt nie chce wypalić pierwszy, bo taka pała ma dwa końce. Trwa więc zmowa milczenia, bo wielu politykom z najwyższej półki można wyciągnąć podwójne życie. Kochanki, prostytutki czy utrzymanki. To taka puszka Pandory, kto ją pierwszy otworzy, musi liczyć się z tym, że i jego środowisko polityczne dostanie kopa w krocze. Nie ma bowiem mediów niezależnych od politycznych układów, rozdań, powiązań czy interesów. Tak więc my puszczamy takiego newsa także do sieci, w której zapewne rozwinie się do poważnej publikacji. Przecież to wymarzony okładkowy temat dla dużego tygodnika! Nakład o 300–400 tys. większy i milionik na koncie ze sprzedaży. Skoro my mamy informatorów i to prosto z Brukseli, którzy rozpracowali gorący romans Donalda Tuska i Elżbiety Bieńkowskiej, to o ile więcej mogą duże media?! cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz