W końcu 2015 r. prof. Sołtysiński z kancelarii zatrudniającej 107 prawników przegrał ze mną proces w pierwszej instancji. Teraz będzie rozpatrywana jego apelacja. Był on m.in. przewodniczącym AGORA S.A. wydawcy m.in. Gazety Wyborczej,
Sąd Okręgowy
IX Wydział Karny Odwoławczy
Al. Solidarności 127
00-898 Warszawa
Sygnatura akt: IX Ka 281/16
PISMO PROCESOWE
Ze względu na zły stan mojego zdrowia nie mogę stawić się na rozprawie w dniu 6 maja 2016 r. Straciłem je, będąc 10 miesięcy internowany w stanie wojennym i później, gdy byłem 27 razy zatrzymywany przez SB i MO. Bity i maltretowany za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, finansując i organizując podziemne drukarnie czy nadajniki radia „Solidarność”.
Nie będę więc musiał wąchać smrodu komunistycznego profesora, który w tym samym czasie pałętał się po świecie na dyplomatycznym paszporcie zarezerwowanym wyłącznie dla najbardziej zaufanych ludzi komunistycznego systemu, sprawdzonych albo pracujących dla zbrodniczych PRL-owskich służb. Z archiwów IPN-u wynika, że był Kontaktem Operacyjnym SB (KO SB), nie tylko często spotykającym się z wysokimi oficerami SB, ale i dostarczającym im raporty.
W świetle lutowego orzeczenia Sądu Najwyższego wróci lustracja Stanisława Sołtysińskiego (KO SB). To istotne, bowiem cała jego PRL-owska działalność kontynuowana w III RP naznaczona jest koniunkturalizmem i karierowiczostwem za wszelką cenę. W tamtych czasach nie nadawano tytułów profesorskich „opozycjonistom”, czy też nawet ludziom obojętnym światopoglądowo, tylko swoim. Cała PRL-owska kasta uprzywilejowanych kacyków, która dla przywilejów, dla siebie i swoich rodzin mordowała, zmuszała do emigracji, łamała życiorysy, dostawała lepsze pensje, nagrody, ordery i medale. Talony na kiełbasę i szynkę. Wreszcie możliwość studiowania, czy jak w przypadku Sołtysińskiego, tytuły naukowe i dyplomatyczne paszporty. Ci uprzywilejowani moralni degeneraci robili to wszystko, aby móc się lepiej nażreć, wyspać i wysrać. To właśnie ten smród, który towarzyszył Sołtysińskiemu, gdy zjawił się zeznawać jako świadek przeciwko mnie. Pamiętam ten smród z PRL-u. Czułem go zawsze, gdy zjawiała się czerwona komunistyczna świnia.
Na rozprawie musiałem z odrazą i pogardą słuchać tego chama mówiącego stylem „wicie, rozumicie”. I jego pełnomocnika adw. Kupki z premedytacją obrażającego prof. dr. hab. Bogdana Michalskiego, który wykonał dla mnie prywatną opinię złożoną do akt. Nie wyobrażałem sobie nawet, że z takim bełkoczącym „yntelygentem” mogę przegrać proces.
Sądziłem także, że sędzia Sebastian Ładoś od początku faworyzuje KO SB, czyli wg IPN Stanisława Sołtysińskiego, dlatego też przygotowana była dla niego wielotygodniowa pikieta informacyjna przed jego domem po spodziewanym haniebnym wyroku. Tak, aby zarówno rodzina, jak i sąsiedzi dowiedzieli się, jak faworyzuje komucha. Mogłem się tego spodziewać, gdy cały wymiar sprawiedliwości nie doświadczył dekomunizacji i lustracji i to moralne szambo wylało się do III RP. I dziś nadal gnieździ się na wyższych jego stanowiskach, co wielokrotnie dokumentowałem w swoich ponad 200 publikacjach gazetowych czy na stronie www.lustracja.net.
Jestem pod wrażeniem wysoce profesjonalnego uzasadnienia wyroku sędziego Ładosia, w końcu dr. prawa, i jego obiektywizmu pomimo mojej nerwowej postawy na sądowej sali. Tym bardziej, że sprawa ma wymiar polityczny. Walki dwóch wrogich sobie obozów. Zwolenników i przeciwników lustracji, ujawnienia PRL-owskich szumowin lub gloryfikowania ich do roli autorytetów.
IX Wydział Karny Odwoławczy
Al. Solidarności 127
00-898 Warszawa
Sygnatura akt: IX Ka 281/16
PISMO PROCESOWE
Ze względu na zły stan mojego zdrowia nie mogę stawić się na rozprawie w dniu 6 maja 2016 r. Straciłem je, będąc 10 miesięcy internowany w stanie wojennym i później, gdy byłem 27 razy zatrzymywany przez SB i MO. Bity i maltretowany za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego, finansując i organizując podziemne drukarnie czy nadajniki radia „Solidarność”.
Nie będę więc musiał wąchać smrodu komunistycznego profesora, który w tym samym czasie pałętał się po świecie na dyplomatycznym paszporcie zarezerwowanym wyłącznie dla najbardziej zaufanych ludzi komunistycznego systemu, sprawdzonych albo pracujących dla zbrodniczych PRL-owskich służb. Z archiwów IPN-u wynika, że był Kontaktem Operacyjnym SB (KO SB), nie tylko często spotykającym się z wysokimi oficerami SB, ale i dostarczającym im raporty.
W świetle lutowego orzeczenia Sądu Najwyższego wróci lustracja Stanisława Sołtysińskiego (KO SB). To istotne, bowiem cała jego PRL-owska działalność kontynuowana w III RP naznaczona jest koniunkturalizmem i karierowiczostwem za wszelką cenę. W tamtych czasach nie nadawano tytułów profesorskich „opozycjonistom”, czy też nawet ludziom obojętnym światopoglądowo, tylko swoim. Cała PRL-owska kasta uprzywilejowanych kacyków, która dla przywilejów, dla siebie i swoich rodzin mordowała, zmuszała do emigracji, łamała życiorysy, dostawała lepsze pensje, nagrody, ordery i medale. Talony na kiełbasę i szynkę. Wreszcie możliwość studiowania, czy jak w przypadku Sołtysińskiego, tytuły naukowe i dyplomatyczne paszporty. Ci uprzywilejowani moralni degeneraci robili to wszystko, aby móc się lepiej nażreć, wyspać i wysrać. To właśnie ten smród, który towarzyszył Sołtysińskiemu, gdy zjawił się zeznawać jako świadek przeciwko mnie. Pamiętam ten smród z PRL-u. Czułem go zawsze, gdy zjawiała się czerwona komunistyczna świnia.
Na rozprawie musiałem z odrazą i pogardą słuchać tego chama mówiącego stylem „wicie, rozumicie”. I jego pełnomocnika adw. Kupki z premedytacją obrażającego prof. dr. hab. Bogdana Michalskiego, który wykonał dla mnie prywatną opinię złożoną do akt. Nie wyobrażałem sobie nawet, że z takim bełkoczącym „yntelygentem” mogę przegrać proces.
Sądziłem także, że sędzia Sebastian Ładoś od początku faworyzuje KO SB, czyli wg IPN Stanisława Sołtysińskiego, dlatego też przygotowana była dla niego wielotygodniowa pikieta informacyjna przed jego domem po spodziewanym haniebnym wyroku. Tak, aby zarówno rodzina, jak i sąsiedzi dowiedzieli się, jak faworyzuje komucha. Mogłem się tego spodziewać, gdy cały wymiar sprawiedliwości nie doświadczył dekomunizacji i lustracji i to moralne szambo wylało się do III RP. I dziś nadal gnieździ się na wyższych jego stanowiskach, co wielokrotnie dokumentowałem w swoich ponad 200 publikacjach gazetowych czy na stronie www.lustracja.net.
Jestem pod wrażeniem wysoce profesjonalnego uzasadnienia wyroku sędziego Ładosia, w końcu dr. prawa, i jego obiektywizmu pomimo mojej nerwowej postawy na sądowej sali. Tym bardziej, że sprawa ma wymiar polityczny. Walki dwóch wrogich sobie obozów. Zwolenników i przeciwników lustracji, ujawnienia PRL-owskich szumowin lub gloryfikowania ich do roli autorytetów.
Leszek Bubel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz