Nie pomogło 107 adwokatów z jego kancelarii z mec. Konopką (ksywa Kupka) na czele, kilka stawień się przed oblicze Sądu Rejonowego dla m.st. Warszawy sygn. akt III K 60/14 w związku ze złożonym przeciwko Leszkowi Bublowi prywatnym aktem oskarżenia za m.in. legalnie opublikowane, otrzymane na legitymację dziennikarską z archiwum IPN materiały kompromitujące prof. Stanisława Sołtysińskiego, byłego przewodniczącego Rady Nadzorczej AGORA S.A. wydającej m.in. „Gazetę Wyborczą” – żydowską, antypolską gazetę dla Polaków. Mec. Konopka wykazał się nieudolnością i wyjątkowym chamstwem, jak i sam profesorek, który jako stary KO SB wg IPN łgał przed Sądem, jak za dobrych komunistycznych czasów, gdy chodził na pasku sytemu, który nadawał mu kolejne tytuły naukowe.
Trwają intensywne poszukiwania debila, który namówił Sołtysa do procesu przeciwko Leszkowi Bublowi, którego Sąd 2 grudnia br. uniewinnił od wszystkich zarzutów postawionych przez Sołtysa w prywatnym akcie oskarżenia. Trzeba być durniem i bufonem, aby występować przeciwko Leszkowi Bublowi, który bronił się sam przeciwko największej kancelarii prawnej w Polsce mającej 107 adwokatów, przeciwko prawdziwemu doświadczonemu wojownikowi zaprawionemu walkami z komuną.
Na sali sądowej zderzyły się dwa światy – Leszka Bubla, internowanego w stanie wojennym, charyzmatycznego lidera Polskiej Partii Narodowej, Stronnictwa Narodowego, red. naczelnego tygodnika „Tylko Polska” oraz Stanisława Sołtysińskiego – reliktu komunistycznych metod, metr pięćdziesiąt wzrostu za to kilkumetrowej bufonady i głupoty. Zresztą czymże może się pochwalić PRL-owski profesorek. Może kontaktami z SB! Wkrótce więcej o klęsce postkomunistycznej padliny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz